Duża niespodzianka – Freiburg wygrał z Bayernem Monachium w Pucharze Niemiec

4
Bayern Monachium - Freiburg 1:2; zdjęcie: AFC AJAX: Twitter

Bayern Monachium sensacyjnie przegrał 1:2 w ćwierćfinale Pucharu Niemiec. Drużyna Thomasa Tuchela w dramatycznych okolicznościach musiała uznać wyższość Freiburga.

Gospodarze, którzy byli dużym faworytem rywalizacji, otworzyli wynik już w 18 minucie. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Joshuy Kimmicha w polu karnym najwyżej wyskoczył Dayot Upamecano, który poradził sobie z kryjącym go Maximilian Eggesteinem i głową umieścił piłkę w siatce. Piłkarze Freiburga próbowali przekonać sędziego, że Francuz popełnił faul, ale po analizie VAR bramka została uznana.

Przyjezdni szybko jednak odrobili straty za sprawą fenomenalnego uderzenia Nicolasa Hoeflera. 33-latek zdecydował się na strzał z blisko 30 metrów, nie dając żadnych szans Yannowi Sommerowi. Bawarczycy mogli odpowiedzieć ekspresowo, lecz po próbie Leona Goretzki futbolówka poszybowała nad poprzeczką.

Zobacz jeszcze: Kontrowersje w Półfinale Pucharu Włoch rozgrywanym między Juventusem Turyn a Interem Mediolan

W drugiej połowie meczu to znów Bayern był przy piłce dużo częściej, ale nie potrafił tworzyć sytuacji bramkowych. Bawarczycy oddali tylko jeden celny strzał, a rywale odgryzali im się z kontrataków. Wydawało się, że do rozstrzygnięcia potrzebna będzie dogrywka, ale w doliczonym czasie gry pojawiła się niespodziewana sytuacja dla gości. Piłkę we własnym polu karnym zagrał ręką Jamal Musiala, a po interwencji VAR sędzia przyznał rzut karny. W 95 minucie podszedł do niego Lucas Holer i pewnym strzałem pokonał Yanna Sommera. Mecz zakończył się wynikiem 2:1 dla Freiburga, a Bayern pożegnał się z rozgrywkami. 

To zwycięstwo jest więc również czymś wyjątkowym – podkreślił trener Freiburga. „To niesamowite” – powiedział Lucas Höler, który strzelił gola z rzutu karnego w doliczonym czasie gry i zrobiło się 2:1.

Przeczytaj także: Bruno Saltor zadebiutował jako pierwszy szkoleniowiec Chelsea w bezbramkowym meczu z Liverpoolem

Do wtorkowego wieczoru Freiburgerowie rywalizowali w stolicy Bawarii 23 razy, 20 razy przegrywali. Streich zanotował remis, pozostałe dwa remisy zakończyły się sukcesem w 1990 roku pod wodzą Volkera Finke.

„Jak masz wygrać z tą drużyną? Wszystko musi się połączyć” – zauważył Streich. Jego zespół nie tylko miał „trochę szczęścia”, ale także „zrobił wiele rzeczy bardzo dobrze”.